Prof. Kucharz: Więcej pacjentów może zgłaszać się w bardziej zaawansowanych stadiach

Dodano:
Mężczyzna u lekarza Źródło: Shutterstock
Problemem mogą być pacjenci, którzy nie zgłosili się na badania, mając niepokojące objawy w czasie epidemii COVID-19. Będą zgłaszać się w bardziej zaawansowanych stadiach, dlatego możemy jeszcze zobaczyć wzrost śmiertelności z powodu raka prostaty – mówi dr hab. Jakub Kucharz, onkolog kliniczny z Kliniki Nowotworów Układu Moczowego NIO-PIB.

Katarzyna Pinkosz, Wprost: Rak prostaty to dziś najczęściej występujący nowotwór u mężczyzn. W Polsce rośnie liczba zachorowań, ale niepokojące jest to, że rośnie też liczba zgonów. Dlaczego tak się dzieje?

Dr hab. Jakub Kucharz: Liczba zachorowań rośnie nie tylko w Polsce. Żyjemy dłużej, jest więc czas, by rozwijały się nowotwory, m.in. rak prostaty u mężczyzn. Wiek jest jednym z głównych czynników ryzyka. Rak prostaty jest wykrywany częściej również dlatego, że częściej wykonuje się badania diagnostyczne. Coraz częściej pacjenci mają wykrywaną chorobę przypadkowo, gdy nie daje objawów, np. w związku z wykonanym badaniem stężenia PSA czy z innych powodów zgłaszają się do urologa.

To dobrze, że rak prostaty jest dziś wykrywany wcześniej.

Oczywiście. Poza tym rak prostaty to głównie choroba pacjentów w starszym wieku. Może być wykryta np. u 80- czy 90-latka. Niejednokrotnie w takim przypadku nie musi być leczona. Pacjent może mieć znacznie istotniejsze inne choroby, które ma, np. układu krążenia. U części pacjentów rak prostaty to choroba klinicznie „niema”, nie daje objawów, nie skróci życia. Często ci starsi pacjenci mają „tlącą się” chorobę.

Na drugim biegunie są pacjenci, którzy trafiają do nas wyjściowo z bardzo zaawansowaną chorobą. Często to pacjenci młodsi. Zdarzają się nawet mężczyźni poniżej 50. roku życia. W ich przypadku rak prostaty jest dużo bardziej agresywny, wymaga intensywnego leczenia.

Dlaczego część mężczyzn ten nowotwór atakuje tak wcześnie, a w dodatku jest tak agresywny?

Na pewno duże znaczenie odgrywają czynniki genetyczne. Są określone zaburzenia genetyczne – tzw. zaburzenia w genach naprawy DNA, które predysponują do zachorowania na raka gruczołu krokowego. Częściej zdarza się to u młodszych mężczyzn. Najczęściej to mutacje w genach BRCA1 i BRCA2: są związane z ryzykiem zachorowania na raka piersi, raka jajnika u kobiet, a u mężczyzn – na raka prostaty. Bardzo ważne jest, żeby pamiętać o wykonywaniu badań genetycznych, gdyż ma to implikacje w sposobie leczenia. Jeśli jest to tzw. mutacja germinalna, wrodzona, jest to sygnałem, że również rodzina powinna być przebadana na obecność takich zaburzeń genetycznych.

Gdy rak prostaty jest wykryty na wczesnym etapie, to chorobą zajmuje się głównie urolog. A kiedy wkracza w leczenie onkolog? I jak onkolog patrzy na raka prostaty?

Generalnie leczeniem chorych na nowotwory powinien zajmować się zawsze zespół wielodyscyplinarny. W przypadku raka gruczołu krokowego w takim zespole powinien zawsze być urolog, specjalista radioterapii onkologicznej, onkolog kliniczny. Onkolodzy zajmują się głównie pacjentami mającymi chorobę przerzutową, ze zmianami w narządach odległych.

Jak wielu pacjentów ma raka prostaty w zaawansowanym stadium?

W przypadku nowych rozpoznań to nie jest duży odsetek – ok. 10-15 proc. Ci chorzy na pewno wymagają wielodyscyplinarnego podejścia. Jednak większość chorych, którzy do nas trafiają, to pacjenci po jakiejś formie leczenia radykalnego – czyli albo po radioterapii, albo po leczeniu operacyjnym – u których doszło do nawrotu choroby.

Mimo wczesnego rozpoznania leczenie nie zawsze jest na tyle skuteczne, by nie doszło do przerzutu?

Niestety, tak: to cecha nowotworów złośliwych, że często, mimo leczenia radykalnego, dochodzi do nawrotu choroby.

Jak ocenia Pan obecne możliwości terapeutyczne zaawansowanego raka prostaty? Bardzo się one zmieniły w ostatnich miesiącach.

Ogromnie zmieniły się od marca 2023 roku. Możemy zdecydowanie nowocześniej leczyć pacjentów. Mam na myśli kilka ważnych zmian. Pierwsza to możliwość stosowania octanu abirateronu w skojarzeniu z chemioterapią u pacjentów z pierwotnie uogólnionym rakiem gruczołu krokowego. Ten lek został przeniesiony z programu lekowego do katalogu chemioterapii. Refundowany jest również kabazytaksel, czyli lek, który stosujemy po niepowodzeniu chemioterapii z docetakselem. Równie ważny jest dostęp do apalutamidu, czyli nowoczesnego leku hormonalnego w przerzutowym, wrażliwym na kastrację raku gruczołu krokowego. Tu jednak mamy pewne ograniczenia. Ważna jest też refundacja olaparybu, czyli inhibitora PARP, który może być zastosowany u pacjentów z zaburzeniami w ganach BRCA1/2.

Czy obecnie jest już możliwe leczenie w Polsce zaawansowanego raka prostaty, zgodnie z zaleceniami międzynarodowych i polskich towarzystw naukowych?

W zasadzie tak, choć im większa możliwość wyboru terapii, tym bardziej możemy dopasować leczenie do potrzeb chorych; jest wtedy bardziej spersonalizowane. W wielu przypadkach powinniśmy dobierać leczenie, biorąc pod uwagę choroby współistniejące, preferencje pacjenta co do formy terapii, przeciwskazania, interakcje ze stosowanymi przewlekle lekami.

Na horyzoncie jest też nowa terapia radioizotopowa Lu-177; to nowa koncepcja, efektywna po zastosowaniu innych metod leczenia. Terapia jest jednak niezwykle kosztowna, jest jednak globalny problem z dostępnością leku.

To, czego nam jeszcze brakuje, to możliwość zastosowania octanu abirateronu u chorych z tzw. grupy wysokiego ryzyka poddawanych radioterapii radykalnej. Generalnie jednak poprawa możliwości leczenia zaawansowanego raka prostaty w ostatnim czasie jest kolosalna. Mogę chorych leczyć nowocześnie. Nie mam już takiego poczucia, jak kiedyś, gdy przychodził do mnie pacjent z zaawansowanym rakiem prostaty, kiedy wiedziałem, że powinien dostać określony lek, ale nie mogłem mu go zlecić. Dziś dla 90-95 proc. pacjentów można wybrać optymalne leczenie. Ministerstwo Zdrowia naprawdę wiele zrobiło, by poprawić dostęp do leczenia. Jednak trochę czasu musi minąć, zanim zobaczymy efekt stosowania nowoczesnych terapii.

Gdy dziś przychodzi do Pana pacjent z zaawansowanym rakiem prostaty, to ma Pan możliwości optymalnego leczenia? Można już faktycznie powiedzieć, że to choroba przewlekła?

Zdecydowanie mogę powiedzieć pacjentowi, że dostanie leczenie, które jest na światowym poziomie.

Wiadomo, że jest pewna grupa chorych, w przypadku których rak prostaty będzie przebiegał agresywnie, nasze możliwości nie będą skuteczne albo będą miały niewielką skuteczność, ale takich pacjentów jest mniejszość. Zdecydowanie należy zapomnieć o przekonaniu, że choroba nowotworowa ma krótki przebieg i – nie lubię tego słowa – jest „wyrokiem”. To dziś już tak nie wygląda.

Wciąż jednak diagnoza nowotworu powoduje ogromny lęk…

Zawsze zalecam, by pacjent przychodził na wizytę z osobą bliską. Nawet dziwię się, jak pacjenci pytają, czy mogą wejść z żoną; uważam, że jest to najlepsze rozwiązanie, gdy jest z pacjentem jedna lub nawet dwie osoby towarzyszące. Po pierwsze, pacjent mniej się wtedy boi; po drugie – podczas wizyty zapamiętuje się ok. 30 proc. tego, co mówi lekarz, a w ogromnym stresie towarzyszącym usłyszeniu diagnozy raka – jeszcze mniej. Poza tym nie zawsze pacjenci chcą nam wszystko powiedzieć; zdarza się, że ważną informację przekaże nam ktoś z rodziny. To bardzo ważne, żeby być z kimś.

Co Pana zdaniem, można byłoby jeszcze poprawić w leczeniu raka prostaty?

Myślę, że problemem mogą być wciąż pacjenci, którzy nie zgłosili się, mając niepokojące objawy w czasie epidemii COVID-19. Będą zgłaszać się w bardziej zaawansowanych stadiach, dlatego możemy jeszcze zobaczyć wzrost śmiertelności.

Widzimy duży wzrost zachorowań na raka prostaty, na pewno ważne jest, żeby pacjenci byli szybko diagnozowani i konsultowani przez zespół specjalistów – w bardzo szerokim zakresie.

Źródło: Wprost
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...